„Czy nie jest to cieśla, syn Marii?”

Ale oni na innego Mesjasza czekali. Bez ojca, bez matki, bez miejsca urodzenia, nietykalnego, niebiańskiego. Na takiego, który by wyprowadził naród izraelski z niewoli. Zbudował państwo Boże. Aby to był kraj mlekiem i miodem płynący, wyniesiony nad inne kraje aż pod samo niebo.
A Tego przecież znali. Znali Jego Matkę, Jego braci i siostry. Wiedzieli, kim był. Nie było w Jego życiu nic tajemniczego, nic nadprzyrodzonego. Przecież nie uczynił żadnego znaku z nieba. A to, że uzdrawiał? Są rozmaici uzdrowiciele. A zresztą, kto wie, jak to tam było. I nic nadzwyczajnego nie głosił. Tylko prawdę o Bogu-Miłości, która z założenia jest podejrzana.
Czy i my podobnie nie myślimy o Jezusie?
KS. M.M.
|