Ukazało się pierwsze po wojnie żydowskie tłumaczenie drugiej księgi Tory na język
polski
Żydowskie życie i żydowskie myślenie
Z rabinem Saszą Pecaricem rozmawiają Anna Mateja i Agnieszka Sabor
TYGODNIK POWSZECHNY: - Dlaczego tłumaczy się Torę na język kraju, w którym z
trzymilionowej diaspory pozostały resztki?
 |
 SACHA PECARIC urodził się w 1965r. w Rijece w Jugosławii. Mieszkał i studiował w Pradze, następnie w Nowym Jorku w Yeshiva University na wydziale rabinackim. W tym samym czasie uzyskał tez magisterium z filozofii analitycznej na Uniwersytecie Columbia. W Polsce mieszka od 1997 r., jest rabinem Fundacji Laudera w Krakowie. |
|
SASZA PECARIC: - Rzeczywiście, gminy żydowskie są małe. Ważne jest jednak to, że
istnieją i Torę trzeba tłumaczyć właśnie dla nich. Wydaniem pierwszej Księgi
Bereszit (Rodzaju) interesowali się zresztą nie tylko Żydzi, ale również polscy
intelektualiści, w tym katolicka inteligencja. Wprowadzenie do dyskusji, która odbyła
się podczas krakowskiej promocji Księgi w Centrum Kultury Żydowskiej jesienią 2001 r.,
wygłosił przecież Czesław Miłosz. Dostrzegam w tym chęć zrozumienia kultury, która
do pewnego stopnia jest wspólna: polsko-żydowska, oraz silne zainteresowanie judaizmem.
Z myślą o tym przekłady opatrzono komentarzami, bez których polski czytelnik nie wniknąłby
w sens Tory. Księga Szemot (Wyjścia) zawiera np. 30 stron komentarza do samych tylko
Dziesięciorga Przykazań.
- Miłosz w przypomnianym przez Pana wprowadzeniu do dyskusji o Księdze Bereszit
zastanawiał się, dlaczego chrześcijan nie zbliżyły do judaizmu wspólne biblijne
korzenie. Dlaczego w czasach sprzed Holokaustu nigdy nie powstało coś na kształt
komisji mieszanej do spraw badania ksiąg Starego Testamentu?
- Przyczyną są odmienne oczekiwania obu stron wobec tekstu. Słabo znam religie chrześcijańskie,
ale wydaje mi się, że chrześcijan księgi Starego Testamentu mają religijnie
zainspirować. Dla Żydów Tora ma znaczenie normatywne. Każdy jej werset uczy nas
jakiegoś prawa, stąd praca nad Torą wymaga nie tyle wytrawnego literacko przekładu,
ile komentarzy.
Desperados z Egiptu
- Umberto Eco opisuje w jednym z opowiadań zachowanie dziennikarza, który otrzymał
Biblię do zrecenzowania. Nie wie, co jest grane. Rozpoczyna się, jak u Hitchcocka, dużym
napięciem: na początku morderstwo. Potem ktoś sprzedaje brata, oszukuje ojca, jest
sporo seksu. Pierwsza księga Biblii była, według niego, taka sobie, druga podobała mu
się zdecydowanie bardziej: wyjście z Egiptu, przejście przez Morze Czerwone, krążenie
po pustyni - jak scenariusz filmu z Hollywoodu. Sugeruje tylko, żeby zmienić jej trochę
nazwę. Może nie księga Wyjścia, ale "Desperados z Egiptu" lub coś w tym
rodzaju...
Czy to więc nie paradoks, że istnieje naród, który przez ponad 3,5 tys. lat trzyma się
tylko tych, na pierwszy rzut oka, naiwnych i sensacyjnych historii? Mogą się one wydawać
takie tylko tym, którzy Torę Pisaną biorą bez Tory Ustnej, czyli Talmudu i
tradycyjnych komentarzy.
- Nowe tłumaczenie Tory jest adresowane do podobnych czytelników: takich, którzy nie są
ani pobożnymi Żydami, ani pobożnymi katolikami i patrzą na historie opisane w Torze
jak na zupełne dziwactwo, choć należy ona do ich otoczenia kulturowego. Tłumaczenie
Tory na język jak najbardziej współczesny ma uczynić ją bardziej przejrzystą i
zrozumiałą. Czytelnik ma się przekonać, że nie jest ona zbiorem historii opisanych na
pamiątkę dawnych wydarzeń, ale czymś, co dzieje się teraz, bo Tora dla każdej
generacji jest jednakowo aktualna. Język archaiczny sugerowałby, że to dokument z
przeszłości, który nas nie dotyczy.
- A czy obecne tłumaczenie Tory zaowocuje powstaniem "komisji mieszanej"?
- Dzięki nowemu przekładowi żydostwo staje się lepszym partnerem w dialogu międzyreligijnym.
Bibliści i tłumacze Biblii w Polsce przeczytają zapewne nasz nowy przekład. Na pewno
nie zaakceptują wszystkiego. Ale czy chodzi o to, aby we wszystkim się zgadzać? Dialog
między Żydami i chrześcijanami nie może opierać się tylko na szukaniu podobieństw,
raczej na szanowaniu siebie mimo istniejących różnic. Nie będę zaskoczony, jeśli w
polskich tłumaczeniach Biblii katolickiej znajdzie się coś zainspirowanego naszym przekładem.
Tłumaczenie Tory kilkadziesiąt lat po wojnie jest hołdem złożonym ludziom, których
pochłonęła Zagłada. Polacy nie pamiętają, kim byli Żydzi w Polsce przed wojną, a
Tora ogniskuje w sobie żydowskie życie i żydowskie myślenie.
Tora jest demokratyczna
- Czy nowy przekład jest sposobem na odnalezienie żydowskiej tożsamości i odrodzenie
gmin żydowskich?
- Celem Fundacji Laudera jest edukacja. Sześć lat temu przyjechałem do Polski, by
pomagać gminom żydowskim i Polakom z żydowskimi korzeniami. Wówczas byłem przekonany,
że żyjący w Polsce wyznawcy judaizmu powinni posługiwać się językiem hebrajskim. Na
miejscu okazało się to poważnym problemem. Ponieważ mogliśmy korzystać tylko z tłumaczeń
sprzed 1939 r., jedynym wyjściem było dokonanie nowego przekładu Tory na język polski.
Być może nowe tłumaczenie wpłynie także na kogoś, kto dotąd nie chciał szukać
swoich korzeni. Przekład należy przecież do konkretnej, współczesnej wspólnoty i
jest sygnałem, że polskie żydostwo istnieje. Według Żydów, od momentu zburzenia świątyni
w Jerozolimie, proroctwa przekazano głupcom i dzieciom, wolę więc nie prorokować, że
nowe tłumaczenie odrodzi żydostwo w Polsce. Jednak świadomość istnienia tutaj
mniejszości żydowskiej jest ważna również dla kulturowej tożsamości Polaków. Żydzi
nie są w Polsce jakimś egzotycznym implantem, lecz kontynuacją wielowiekowego życia i
tradycji.
- Ale czy Tory nie powinno czytać się w języku hebrajskim, w którym Bóg objawił się
narodowi wybranemu?
- Żydowskie tłumaczenia istnieją od zawsze. Widać jest w tym jakieś głębsze
znaczenie. W wydanym właśnie przekładzie, podobnie jak w starszych książkach żydowskich,
w miejscu, gdzie powinien być rok wydania, umieściliśmy zdanie, w którym kilka literek
jest większych niż pozostałe. Te literki oznaczają rok wydania: 5763. Ponadto pierwsze
litery słów tego zdania tworzą słowo "szemot" (imiona), będące tytułem
drugiej księgi Tory. A samo zdanie mówi o obowiązku spoczywającym na pobożnym Żydzie
przygotowującym się do czytania Tory w sobotę. Powinien on przeczytać fragment Tory
najpierw po hebrajsku, potem tłumaczenie i później raz jeszcze po hebrajsku. Dlaczego w
takim rytmie? W pierwszej lekturze, po hebrajsku, może nie zrozumieć do końca
znaczenia, czyta więc tłumaczenie wraz z objaśnieniami, a potem jeszcze raz tekst
oryginalny.
- Biblię porównuje się do notatki, której sens ujawnia dopiero komentarz. Jakie
znaczenie w tradycji judaistycznej ma prowadzenie dyskusji, nieuchronnych w trakcie
interpretacji?
- Według Talmudu życie jest bogate i człowiek nie powinien twierdzić, że może być
tylko tak, a nie inaczej. Dyskusje mają ukazać bogactwo życia i jego wielostronność,
jak refleksy połyskującego diamentu. Komentarze nie są krytyką tekstu. Odrzucamy pewne
sądy, aby szukać dalej, popatrzyć na sprawę z innego punktu widzenia i nauczyć się
czegoś więcej. Ważne jest dążenie do prawdy, a nie samo jej osiągnięcie. W tym
kontekście Tora jest nauką - czymś, co człowiek powinien studiować stale.
W Talmudzie opisano spór między rabinami Eliezerem i Jehoszuą, którzy sprzeczali się
o pewną kwestię prawa żydowskiego, związaną z gotowaniem w czasie szabatu. Rabi
Eliezer powiedział: "Jeśli mówię prawdę, niech woda w rzece płynie do tyłu"
- i tak się stało. Ale to nie wystarczyło za dowód, więc rabi Eliezer powiedział:
"Jeśli mówię prawdę, niech się pochylą ściany w jesziwie" - i tak się
stało. Z szacunku dla rabina Jehoszui ściany jednak nie upadły, tylko zatrzymały się
w pochyleniu. Na koniec rabi Eliezer zawezwał na pomoc niebo: "Jeśli ja mówię
prawdę, niech przemówi głos z nieba" - i tak się stało. A rabi Jehoszua w
imieniu wszystkich rabinów powiedział wtedy: "Tora nie jest w niebie. Ona jest dla
ludzi, my jesteśmy od tego, żeby decydować, jak należy ją rozumieć". W tym
znaczeniu Talmud jest demokratyczny, bo wiążąca jest zawsze opinia większości.
Książki Żydom niezbędne
- W jakiej relacji pozostaje to tłumaczenie do poprzedniego tłumaczenia na język polski
- Izaaka Cylkowa - drukowanego w Krakowie w latach 1883-1914?
- Jeszcze nie spotkałem osoby, która znałaby wszystkie przedwojenne żydowskie tłumaczenia
Tory, a przecież, poza Cylkowem, były jeszcze inne: Daniela Neufelda (1863), Meira
Halewi Leterisa (1902), rabina J. Miesesa (1931), Salomona Spitzera (1937). Zapomniano o
nich.
Większość tamtych tłumaczeń jest niestety boleśnie dosłowna, i to nawet wtedy, gdy
chodzi o idiomy. My dosłowne tłumaczenie tekstu oddajemy w przypisach. Naszą intencją
było wskazanie podstawowych znaczeń normatywnych, np. to, co Targum Onkelos, jeden z
komentarzy, zapisuje: "Nie gotuj koźlęcia w mleku jego matki", my tłumaczymy:
"Nie jedz mleka z mięsem". Przez to jesteśmy bliżsi tradycyjnemu znaczeniu.
Żadne wcześniejsze wydanie Tory po polsku nie było opatrzone tak rozległym wyborem
komentarzy. Liczy on aż 300 stron.
- Kim są młodzi ludzie, którzy współpracowali w tłumaczeniu i redagowaniu ksiąg?
- Przekładu dokonali młodzi ludzie z Polski. To żadna sztuka wysłać rabina, mówiącego
lepiej lub gorzej po polsku, który mógłby dokonać takiej pracy. Chciałbym podkreślić
współpracę z wybitną hebraistką Ewą Gordon nad przekładem głównego tekstu Księgi.
Niektórzy z moich uczniów są Żydami, inni mieli Żydów w rodzinie, ale na pewno są
to ludzie, którzy traktują żydostwo poważnie i są na drodze do pełnoprawnego członkostwa
we wspólnocie żydowskiej.
To tłumaczenie jest efektem pracy jesziwy, działającej w Krakowie, niepodobnej do tych
na Zachodzie. Spotykamy się każdego dnia rano i realizujemy zaawansowany program. Żaden
z moich uczniów nie jest tu krócej niż trzy i pół roku. Planujemy przetłumaczyć
następne księgi Pięcioksięgu, modlitewnik, wyjątkowe eseje rabina Elijahu Desslera
oraz "Pirke Awot" - traktat Talmudu, który jest zbiorem moralnych nauk rabinów.
W zeszłym roku ukazała się Hagada na święto Pesach z Pieśnią nad Pieśniami, a także
śpiewnik szabatowy. W pracy skupiamy się na książkach dla Żyda niezbędnych.
|