Jaki Henio?
Czesław Miłosz
Bywają wiersze, które powstają wskutek nieporozumienia. Do takich należy zapewne
wiersz Juliana Tuwima pt. "Wiec". Co prawda, jak to było naprawdę, już nie
wiemy. I nie ma nikogo wśród żywych, kto mógłby nam o tym opowiedzieć. Można
jedynie wysunąć hipotezę.
Wychodziło kiedyś w Warszawie w międzywojennym dwudziestoleciu pismo
"Kultura", tygodnik redagowany bodaj przez poetę Skamandra, Kazimierza Wierzyńskiego.
W tymże tygodniku, w numerze 5 z dnia 31 stycznia 1932 roku Tuwim wydrukował swój
"Wiec".
Dziwny to był człowiek ten Tuwim. Sławił tłum, prymitywne energie tłumu, zgodnie ze
swoimi lewicowymi przekonaniami, a równocześnie piekielnie bał się wszystkiego, co
wyglądało na ruch mas i zapowiadało jakieś przewroty. Miał w tym swoje racje i
przeczucia, bo właśnie we wczesnych latach 30. wzbierały w Europie ruchy faszystowskie,
z hitleryzmem w sąsiednich Niemczech na czele. W Polsce Tuwim bał się prawicy,
endeckiej prawicy, i katolicyzmu, dla niego tożsamego z prawicą, i znalazł w prasie
warszawskiej wieści o jakimś katolicko-rewolucyjnym ruchu w Wilnie, na którego czele
stał Henryk Dembiński. Stąd w wierszu ów "henio" i "ślubowali mętnemu
heniowi". Przypis w wydaniu wierszy Tuwima w Bibliotece Narodowej podaje, że
"henio" to właśnie Henryk Dembiński. Wywodzący się z naszych Żagarów,
ruch na Uniwersytecie osiągnął swój stan wrzenia właśnie w 1931 roku, ale marksizujący
Henryk Dembiński próbował godzić hasła rewolucyjne ze swoją przynależnością do
katolickiego "Odrodzenia", z którym wreszcie zerwał w następnym roku, w 1932.
Dembiński rzeczywiście miotał się ideologicznie i w jego retorycznym tokowaniu było
niemało mętniactwa, ale ten cały nasz ruch był właśnie wymierzony przeciwko endecji
na Uniwersytecie i był niewątpliwie lewicowy. Czyli tutaj Tuwim się mylił. Zmylił go
też jego strach przed chamem i przed chamską tłuszczą. Cokolwiek się powie o Dembińskim,
był to umysł intelektualisty, ze wszelkimi przywarami, a jego przemówienia nie miały w
sobie nic z chamstwa. Jest prawdopodobne, że przyjaciele Tuwima w Warszawie opowiadali
mu, że ten ruch w Wilnie to jacyś faszyści. Siadł więc, uniesiony gniewem i napisał
"Wiec", w którym nieszczęsny Dembiński występuje jako nadchodzący cham.
Trzeba jednak zauważyć, że możliwa jest inna hipoteza, nie licząca się z przypisem w
wydaniu Biblioteki Narodowej. Według tej hipotezy "henio" to po prostu imię
przypadkowe, a wiersz odnosi się do jakichś prawicowych demonstracji. Prawdopodobniejsza
jednak jest hipoteza pierwsza.
A oto "Wiec":
Ziało brednią, gorącem, czerwienią,
Febrą trzęsło i kołem szło.
Nie wiadomo kto, jakiś henio,
Zaczął pleść nie wiadomo co.
Przerzucało się gorączkowo
Wypiekami z twarzy na twarz.
Straszny henio z zadartą głową
Wykrzykiwał, że jósz, że czasz!
Przysięgali mętnemu heniowi,
Kluski zdań wycharkując z grdyk,
I wpatrzeni zachwytem krowim
Na komendę rzucali ryk.
I zaczęli się tłoczyć i spiętrzać,
W piramidę gramoląc się wzwyż,
I tak rosła brednia coraz większa,
A na szczycie stał - nieomal krzyż.
- Tak chamjo rozdziawione i ciemne,
Chamjo z akcentem na o,
Rozwrzeszczało te czasy nikczemne
W heniowate nie wiadomo co.
Grzmij, tryumfuj, najplugawsze zło,
My będziemy twoim żerem i pastwą!
A ty - krwią uświetnione żelastwo
Po muzeach rozwieszaj, chamjo!
|