O fotografiach Evy Rubinstein
Wywiedzione z ciszy
Joanna Roszak
101 zdjęć składa się na album "Eva Rubinstein. Fotografie 1967-1990", którego
premiera odbyła się 24 kwietnia w Poznaniu.
Fotografie obchodzącej w tym roku 70. urodziny Evy Rubinstein, córki pianisty Artura
Rubinsteina, znane są na całym świecie; pokazywano je m.in. w Nowym Jorku, Paryżu,
Berlinie, Londynie, Budapeszcie, Madrycie. Z okazji ukazania się książki artystka
przyjechała z Nowego Jorku do Poznania.
 |
 Żelazowa Wola, 1984 Fot. Eva Rubinstein
|
|
Od kilku lat już nie fotografuje, ale wciąż widzi wycinki świata jako potencjalne
elementy zdjęć. Zauważalna jest w tych pracach potrzeba ciszy, ładu. Eva Rubinstein
odsyła do drugich, trzecich den rzeczywistości, na inne piętra świadomości.
Przedstawienie świata łączy z jego interpretacją. Jej fotografie są wysmakowane,
wywiedzione z ciszy, mówiące milczeniem, pełne lekkości. Mallarmé przyrównał prozę
do marszu, poezję zaś do tańca. Eva Rubinstein, niegdyś tancerka, tworzy fotografie tańczące,
poetyckie. Fotografia jest dla niej jak muzyka, a negatyw - jak partytura.
Bez trudu można tu zauważyć umiłowanie podwójności: portretuje bliźniaczki
("Twins"), dwa sąsiadujące krzesła ("Mayoralty"), częstym motywem
jest lustro, odbicie. Znamienne, że samo zdjęcie jest swego rodzaju duplikatem
rzeczywistości, jej odzwierciedleniem. Małomówna, brzydzi się przegadaniem. Pokazuje
miejsca jakby opuszczone, a jednak z wyczuwalną jeszcze przed chwilą obecnością człowieka:
puste łóżka, pokoje, cmentarze; także meble, szafy, kryjące najintymniejsze ludzkie
tajemnice. Nie brak i autoportretu, jest też Szopenowski fortepian z Żelazowej Woli i
plecy ojca, Artura Rubinsteina, zasiadającego przy instrumencie. Otwiera album fotografia
opuszczonego drzewa, prasymbolu pięcia się w górę, zamyka zaś wykonany w Wenecji -
mieście odbić - wizerunek kamery na statywie. Artystka więcej zaczerpnęła od malarzy
niż od fotografików, wykorzystania światła uczył ją Vermeer. I ma świadomość, że
każdym zdjęciem opowiada o sobie. Fotografia Evy Rubinstein jest okiem, aktywność
psychiczną łączącym z uczuciowością.
*
Urodziła się w 1933 w Argentynie podczas tournée koncertowego ojca. W pauzach między
kolejnymi podróżami mieszkała w Paryżu. W wieku pięciu lat zaczęła naukę tańca
baletowego. Gdy wybuchła II wojna światowa, wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych,
gdzie w Nowym Jorku najpierw związała się z baletem, a później występowała jako
aktorka (grała m.in. w pierwszym wykonaniu na Broadwayu "Dziennika Anny
Frank"). Wyszła za mąż za pastora Williama Sloane Coffina, urodziła troje dzieci.
Po rozwodzie w 1968 roku zajęła się fotografią. Pociągała ją, bo była trwalsza niż
aktorski kostium, niż taniec. Nie szukała tematów, zaczęła się o nie potykać, były
wszędzie.
"Te fotografie niczym miniaturowe japońskie Haiku milczą o sprawach zasadniczych; są
zwierzeniem z nieoczywistości, w której rozpacz niekoniecznie spowita jest mrokiem, a świetlistość
może wyrażać gorycz ludzkiego, jednostkowego losu. (...) W fotografiach Evy Rubinstein
- pisze w albumie Bogdan Konopka - znaleźć można wszystko to, co stanowi o życiu, śmierci
i miłości".
|