Pytania
Ewa Szumańska
Pytania
Im dłużej trwały debaty nad datą, długością trwania i brzmieniem pytań w nadchodzącym
referendum, tym bardziej rosło moje zdziwienie i irytacja. Jeden czy dwa dni - żeby nie
przeszkodzić w wyjeździe na weekend? Jakie pytanie, żeby głosujący nie znudził się
jego długością i w ogóle je zrozumiał? Per ty, czy per pan - żeby jedni nie poczuli
się obrażeni, a inni rozśmieszeni? Trzeba by było jeszcze w lokalu każdej komisji
wyborczej zorganizować promocję, a w kilku wybranych rozlosować pralkę, samochód i
domek jednorodzinny.
Jeżeli skłonienie do zabrania głosu w jednej z najważniejszych spraw dla kraju, jego
rozwoju i losów przyszłych pokoleń musi być połączone z nadskakiwaniem,
schlebianiem, zaglądaniem w oczy, odgadywaniem nastroju albo umiejętności czytania i myślenia
- to straszne! Może politycy postępują w myśl starego powiedzonka: każdy sądzi według
siebie? Może mają z gruntu fałszywą i niesprawiedliwą opinię o społeczeństwie? A
może - co byłoby najgorsze - jesteśmy rzeczywiście społeczeństwem bardzo marnym,
pomimo wygłaszanych przy każdej okazji frazesów o polskim patriotyzmie?
Komisje
Przyznam, że już mnie śmiertelnie znudziły przesłuchania przed Komisją Sejmową. Od
początku zresztą oglądałam je wyrywkowo, a teraz to już najwyżej dwie, trzy minuty w
tygodniu. Pewnie dlatego, że właściwie wszystko już wiem. Po pierwsze, że obnażyła
się i obnaża złowroga sieć układów, powiązań, wzajemnego krycia i poczucia pełnej
bezkarności (chwała za to Komisji, a raczej kilku jej członkom). Po drugie, że nic z
tego nie wynikło i nie wyniknie; żadna decyzja, dymisja, próba oczyszczenia atmosfery.
Czekałabym teraz na powołanie innej Komisji. Takiej, która publicznie przesłuchiwałaby
autorów największych afer, przekrętów, nadużyć, przyznawania sobie nawzajem
kosmicznych nagród i premii, trwonienia publicznego grosza. Autorów już osądzonych i
skazanych (po to, żeby poznać mechanizmy ich działania) oraz tych, którzy wciąż działają
(żeby zapobiec kolejnym aferom).
Nie sądzę, aby powołanie takiej Komisji było w świetle obowiązującego prawa możliwe
- ale pomarzyć wolno.
Epizod
Każde kolejne wystąpienie pana Leppera (i paru innych panów) - przerywane czasem cichym
i nieśmiałym: panie pośle... panie pośle... - podnosi wyżej i wyżej poprzeczkę
dozwolonej arogancji i chamstwa. Czy jeszcze to się uda i pozostanie bezkarne? Udało się!
No to jazda wyżej!
Mam wielu znajomych, którzy z nostalgią wspominają Sejm Kontraktowy. Może to była u
wielu kwestia onieśmielenia i zachwianej nagle pewności siebie, ale tamten Sejm
przypominał jakoś jedną z najważniejszych instytucji w państwie. Poważny, czujący
odpowiedzialność stanowienia prawa, wykazujący troskę o dobro publiczne.
Teraz, w galopującym tempie, następuje degradacja. Awantury, blokady, cyrkowe popisy,
debaty przypominające pyskówki, rozbuchana prywata i partyjniactwo, głosowanie na
cztery ręce... To już karykatura Sejmu. Zawstydzający, ponury epizod w historii
polskiego parlamentaryzmu.
Czy aby tylko epizod?
|